To smutna, ale słodka opowieść, która przypomina czasy, o których wielu chciałoby zapomnieć, że kiedykolwiek wydarzyły się w tym kraju. Ale tak się stało, a duchy tamtych czasów żyją w wielu rodzinach na wiele różnych sposobów. Nie ma w tym zbyt wiele wyraźnego seksu. To raczej poemat dźwiękowy (pismo, które tworzy nastrój), ale dotarło do mnie prawie w całości w jednym genialnym błysku. Starałem się spisać to, co widziałem, co słyszałem i co czułem. Mam nadzieję, że wy też to widzicie, słyszycie i czujecie.
= = = = = = = = = = = = = = = = = = = =
OSTRZEŻENIE! To ostrzeżenie prawdopodobnie nie jest potrzebne w tej konkretnej historii, ale dołączam je, ponieważ jest potrzebne w większości moich opowiadań. Jeśli zdecydujesz się przeczytać inne moje historie, upewnij się, że przeczytałeś ujawnienia i ostrzeżenia na początku każdej historii.
Wszystkie moje teksty są przeznaczone WYŁĄCZNIE dla osób dorosłych w wieku powyżej 18 lat. Historie mogą zawierać mocne, a nawet ekstremalne treści seksualne. Wszystkie przedstawione osoby i zdarzenia są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo do osób żyjących lub zmarłych jest czysto przypadkowe. Działania, sytuacje i reakcje są TYLKO fikcyjne i nie należy ich podejmować w prawdziwym życiu.
Jeśli masz mniej niż 18 lat lub nie rozumiesz różnicy między fantazją a rzeczywistością lub jeśli mieszkasz w jakimkolwiek stanie, prowincji, kraju lub terytorium plemiennym, gdzie zabrania się czytania aktów przedstawionych w tych historiach, natychmiast przerwij czytanie i przenieś się do miejsca, które istnieje w XXI wieku.
Archiwizacja i ponowne publikowanie tej historii jest dozwolone, ale tylko wtedy, gdy do artykułu dołączone jest uznanie praw autorskich i oświadczenie o ograniczeniu użytkowania. Ta historia jest chroniona prawami autorskimi (c) 2019 przez The Technician.
Indywidualni czytelnicy mogą archiwizować i/lub drukować pojedyncze kopie tej historii do osobistego, niekomercyjnego użytku. Tworzenie wielu kopii tej historii na papierze, dysku lub w innym ustalonym formacie jest wyraźnie zabronione.
= = = = = = = = = = = = = = = = = = = =
* * * * * * * * * * * *
Był rześki, ale nie zimny, październikowy wieczór w „środkowym terenie” na północ od Vidalii w Luizjanie, kiedy Shelly wyszła z lasu i przeszła przez pole zebranej bawełny w kierunku małego kwadratu trawy i chwastów, które przylgnęły do ziemi. prawie jak wyspa na puste pole. Jeśli przyjrzeć się temu skwerowi z bliska, można było dostrzec resztki ceglanego fundamentu, wystające nieco z trawy, tuż przy miejscu, gdzie chwasty ustępowały uprawnemu polu. Pośrodku tego fundamentu znajdował się bardziej nowoczesny fragment muru.
Nowoczesność jest oczywiście względna. Cegły te były wystawione na działanie żywiołów przez co najmniej sto lat, ale były to cegły wyrabiane maszynowo, wypalane w piecu, a nie ręcznie robione, suszone na słońcu, które niegdyś stanowiły fundament domu. Lata wiatru i deszczu zniszczyły te miękkie cegły do tego stopnia, że tylko jedna czy dwie warstwy nadal wystawały ponad poziom gruntu. Jednak dzięki sile, która pochodzi z pieca, i bez surowych zim w bardziej północnych stanach, które zamarzały i kruszyły zaprawę łączącą cegły, ławki i wsporniki czegoś, co wyglądało na kamienny stół piknikowy, nadal stały solidnie. jak wtedy, gdy zostały zbudowane wiele dziesięcioleci wcześniej. Duży kosz piknikowy stojący na środku stołu był jeszcze bardziej nowoczesny. Jedzenie i napoje w środku, chociaż klasyczne potrawy z okolicy z dawnych czasów, były świeżo przygotowane.
Młody mężczyzna siedział czekając przy stole. Ciemna skóra i ciemne ubranie Harolda sprawiały, że niemal wtapiał się w cienie zmierzchu. Jego twarz pojaśniała, gdy zobaczył białą sukienkę Shelly powiewającą na wieczornym wietrze, gdy przechodziła przez pole bawełny. Jej brzoskwiniowo-kremowa cera była tylko odrobinę ciemniejsza niż biała sukienka, która falowała wokół niej.
Wyszła za mąż w tej sukience. I zostałaby pochowana w tej sukience, gdyby kiedykolwiek znaleźli ciało... lub sukienkę. Z ruin domu nigdy nie wydobyto żadnych ciał ani szczątków ludzkich. Zanim ogień się wypalił, nie zostało nic prócz cienkiej warstwy drobnego, szarego popiołu, skupionego głównie w czterech rzędach cegieł, które utrzymywały dom nieco nad podmokłym gruntem.
Nieznalezienie ciał było prawdopodobnie najlepsze. To zapobiegło kłótni o to, gdzie pochować parę. Jej rodzina należała do elity Natchez. Jego rodowód pochodził z drugiej strony rzeki i był trochę bardziej mieszany. W tamtych czasach nazwano by go „kwadroonem”, co oznaczałoby, że był czarny tylko w jednej czwartej. Jego babcia była niewolnicą domową na plantacji bawełny w Luizjanie. Jego matka była „mulatką”, co oznacza, że jej ojciec – nieznany, ale prawdopodobnie pan dworu – był biały. Technicznie rzecz biorąc, była wolną kobietą, została uwolniona przez swojego pana po jego śmierci, ale jej życie nie było dużo lepsze niż wtedy, gdy była niewolnicą. Zarabiała na życie w jednym z „domów sportowych” Vidalii. Jego ojciec... też biały... chyba z Natchez... też był nieznany. W ten sposób, poprzez wprowadzenie dwóch pokoleń nieznanych białych ojców, dziedzictwo jego matki zmniejszyło się do jednej czwartej.
Harold i Shelly pobrali się w Halloween. Powodów, dla których wybrali tę datę, było kilka. Po pierwsze, wiedzieli, że sędzia pokoju, który mógłby ich poślubić, będzie mocno pijany twardym cydrem na miejskiej imprezie Halloween. Zawsze taki był i nie inaczej było w tym roku. Z trzęsącą się ręką i bełkotliwymi słowami był w stanie przeprowadzić ceremonię z niewielką pomocą, ale jego umysł był zbyt mętny, by w pełni zrozumieć, co się dzieje lub co właściwie robi.
Innym powodem wyboru Halloween było to, że można było wziąć ślub, będąc jeszcze w pełnym kostiumie, w tym maskach. W ten sposób pijany JP byłby jeszcze mniej skłonny do uświadomienia sobie, że sankcjonuje krzyżowanie ras.
Shelly była ubrana jak panna młoda czarownica z białą suknią, czarnym kapeluszem wiedźmy i czarną jedwabną maską zakrywającą górną połowę twarzy. Jej długie blond włosy były starannie upięte w szpiczastym kapeluszu balansującym na jej głowie. Harold miał na sobie strój Minstrela z za dużym czarnym płaszczem i absurdalnie dużym czerwonym krawatem zawiązanym częściowo w kokardkę. Wszystko, czego używał jako maski, to szeroki pasek białej tłustej farby rozsmarowanej wokół ust. Z daleka... lub przez pijacką mgłę... wyglądał jak biały człowiek w czarnej twarzy.
Dopiero prawie do północy rodzina Shelly zorientowała się, co się dzieje i wyśledziła JP. Shelly i Harold użyli swoich prawdziwych imion w oficjalnej księdze małżeństw. Sędzia stał się nagle znacznie bardziej trzeźwy, gdy zdał sobie sprawę, że właśnie poślubił córkę jednej z najpotężniejszych rodzin Natcheza z mężczyzną, który przed „Wojną” byłby niewolnikiem.
– Oczarowała mnie – krzyknął. „Nie mogłem powiedzieć, co robię”.
Może ojciec Shelly mu uwierzył. A może w swoim skrajnym gniewie dostrzegł sposób na uwolnienie swojej rodziny od tej ciemnej plamy. W każdym razie, kiedy z tłumu rozległ się okrzyk „Spalić wiedźmę”, uniósł rękę w górę i wezwał konie i pochodnie.
„The Middle Ground” było wówczas częścią Missouri. Właściwie nadal tak jest, ale wtedy było to również po wschodniej stronie Mississippi. Ponieważ ujednolicili kanał dla Big Muddy, trzeba jechać do Luizjany, iść do diabła i zjechać na boczne drogi i polne szlaki, żeby się do niego dostać. Middle Ground było – i nadal jest – bagnistym terenem i kilka koni wpadło do głębokich dołów, które wyglądały jak płytkie kałuże, ale reszta jechała dalej, aż dotarła do małego domku, który Harold zbudował na równinie zalewowej w pobliżu rzeka.
Nowożeńcy byli w środku, robiąc to, co nowożeńcy robią w noc poślubną, więc nie słyszeli tłumu, dopóki pochodnie i latarnie nie uderzyły o ścianę domu. Najwyraźniej ktoś już wylał prawie beczkę oleju do latarni na wyblakłe deski i belki stropowe domu, bo wszystko zamieniło się w ryczące piekło w ciągu kilku sekund. Rozległo się kilka krótkich krzyków, a potem zapadła cisza, z wyjątkiem ciągłego ryku płomieni.
Shelly siedziała naprzeciwko swojego męża jednej nocy... i od ponad stu lat.
„Jak myślisz, kto to zbudował?” Harold powiedział, wskazując na stół. "I dlaczego?"
– Dlaczego zastanawiasz się nad tym po tylu latach? zapytała.
„Dziwne myśli przychodzą do mnie w świetle księżyca” – odpowiedział z uśmiechem. Potem poważniej dodał: „Ale nadal chcę wiedzieć. Kto? I dlaczego?"
– Moja siostra – odparła Shelly, pocierając wytarty kamienny blat stołu. Potem sięgnęła przez stół, chwyciła jego dłoń w swoją, spojrzała mu w oczy i powiedziała ze smutkiem: „Poczucie winy”.
"Wina?" — zapytał Harold. „Nie należała do mafii”.
„Nie”, powiedziała cicho Shelly, „ale to ona była czarownicą w rodzinie, nie ja. Tłum wiedział, że ktoś w ciągu ostatnich kilku lat obchodził sabat czarownic na dnie rzeki w Halloween. Więc kiedy ten biedny, zdezorientowany sędzia pokoju powiedział, że go zaczarowałem, myśleli, że znaleźli swoją wiedźmę.
- I tak by nas spalili - powiedział Harold z irytacją. – Tak było wtedy.
„Ona też zaczarowała to miejsce” – powiedziała Shelly, rozglądając się wokół – „tak długo, jak ktoś zostawi dla nas jedzenie, możemy wrócić na jeszcze jeden dzień”.
- I - powiedział Harold, głaszcząc ją po ramieniu - jeszcze jedną noc.
- Tak - powiedziała z lekkim śmiechem - to też jest. Ale najpierw zjedzmy.
Kiedy skończyli jeść kurczaka, zieleninę i chleb kukurydziany i popili go chłodną, czystą wodą, Harold otworzył wino. „Wrócili do dołączania korkociągu” – powiedział, wpychając go w górną część butelki. „Ale korki to jakiś dziwny materiał”.
– Czasy się zmieniają – powiedziała, podając szklankę. „Wszystko się zmienia” – kontynuowała. „Natchez stał się taki duży. Podobnie Vidalia. Gdyby nie było tak nisko i mokro, prawdopodobnie wszędzie byłyby domy.
Każdy z nich dopił jedną szklankę i część drugiej, zanim Harold postawił kosz na ziemi i złożył cienki obrus, tak że na blacie miał trzy warstwy. – Tak samo twardy, ale nie tak szorstki jak materac z kolb kukurydzy – powiedział, układając płaszcz tak, by zapewnić trochę więcej poduszki na blacie stołu.
– Wiesz, że już nie czujemy takich rzeczy – powiedziała, zsuwając sukienkę z nóg i składając ją na ławce.
„Ale ja to widzę”, powiedział, wzruszając ramionami, „więc jakbym to czuł”.
Po kilku minutach leżeli nadzy w swoich ramionach na dziwnym stole, który był teraz ich łóżkiem. Ich kochanie było powolne i celowe, jakby mieli cały czas na świecie. Potem leżeli sobie w ramionach i patrzyli, jak księżyc przesuwa się po niebie.
Trzymali się lekko przez całą noc, rozkoszując się dotykiem drugiego ludzkiego ciała obok nich. Kiedy leżeli spleceni, oboje wyobrażali sobie, że jest między nimi prawdziwe ciepło, a uczucie zimna było spowodowane rześkim nocnym powietrzem.
- Wkrótce będzie jasno - powiedział w końcu Harold.
Shelly podciągnęła się częściowo na niego, pocałowała go i powiedziała: „Jeśli dobrze to zorganizujemy, możemy skończyć, gdy tylko wzejdzie słońce”.
– Nie jestem pewien, czy potrafię tak dobrze mierzyć czas – odparł cicho.
„Dlatego będę miała kontrolę”, odpowiedziała i skończyła naciągać się na niego, żeby móc nadziać się na jego męskość. Następnie zaczęła powolny ruch kołysania, który czasami przyspieszał, a czasami zwalniał, gdy oboje cicho jęczeli. Gdy tylko słońce wyszło zza horyzontu, rozległ się głośny jęk i obaj zniknęli.
***
Mniej więcej godzinę później zdezelowany, szary jeep przejechał z dudnieniem polną ścieżką prowadzącą na małe pole bawełny na skraju The Middle Ground. Trzymał się blisko drzew, wijąc się wokół krawędzi pola i do kwadratowego skrawka trawy i chwastów ze stołem piknikowym pośrodku.
– Pozwól, że wyjaśnię to sobie – powiedziała młoda kobieta na miejscu pasażera. „Twoja pra-pra-prababka założyła w twojej rodzinie fundusz powierniczy, który wymaga, abyś przynosił tu kosz piknikowy w każdą noc Halloween?”
– Tak – odpowiedział mężczyzna.
– A potem wracasz rano i go odbierasz?
"Tak."
„Myślałam, że wszystkie te sprawy związane ze Świętem Zmarłych są umieszczane na ludzkich grobach dzień po Halloween” — powiedziała lekko oszołomiona.
Kiedy podniósł kosz i zaczął wkładać do niego talerze, kieliszki do wina i pustą butelkę po winie, powiedział: „To nie jest materiał na Dzień Zmarłych. To sięga czasów, zanim jeszcze o tym tutaj słyszano. A to...” wskazując na obszar zarysowany przez ceglane fundamenty... „TO JEST grób”.
Stał przez chwilę w milczeniu, po czym kontynuował: „Poza tym ktoś lub coś tak naprawdę je jedzenie i pije wino. Niektórzy miejscowi na tyle odważni, by przyjść tu w Halloween, twierdzą nawet, że przez całą noc słyszą dochodzące stąd głosy i jęki”.
Zaczął składać obrus, ale zatrzymał się i wyciągnął go w ramionach. Patrząc na to, powiedział: „I zawsze składają obrus tak, aby zmieścił się na blacie stołu”.
"Oni?" zapytała.
– Shelly, siostra mojej prapraprababki i jej mąż Harold – powiedział cicho, starając się, by jego głos brzmiał normalnie. „Zostali zlinczowani przez ogień w noc poślubną”.
Kiedy zapytała, jaki pożar zlinczował, wskazał na fundamenty. Nawet po wielu dziesięcioleciach cegły od wewnątrz nadal wyglądały na spalone, a grunt wewnątrz fundamentów wyglądał… inaczej… niż w terenie.
Zadrżała i chwyciła się dłońmi, prawie wbijając się w ciało jej ramion. Potem przez kilka minut stała, wpatrując się w ziemię między stołem piknikowym a ceglanym fundamentem. W końcu podniósł jej głowę, żeby mogli spojrzeć sobie w oczy i powiedział powoli: – Powiedziałem, że musisz wiedzieć o duchach rodziny, zanim podejmiesz decyzję. Musiałeś wiedzieć, z jaką rodziną się ożenisz, jeśli powiesz „tak”.
Kiedy nic nie powiedziała, kontynuował: „Cóż… Czy masz coś do powiedzenia?”
Wzięła obrus z jego rąk i złożyła go z powrotem, żeby zmieścił się do kosza piknikowego. Potem zwróciła się do niego i powiedziała: „Tak, zostanę twoją żoną. A w przyszłym roku, kiedy będziemy pakowali kosz piknikowy, włożę grubszy obrus… a nawet grubszą matę do jogi.” Uśmiechnęła się na widok jego zdezorientowanej miny i powiedziała wesoło: „W końcu to nowożeńcy”.
= = = = = = = = = = = = = = = = = = = =
KONIEC OPOWIEŚCI
= = = = = = = = = = = = = = = = = = = =