Suzie Wong wpatrywała się tęsknie w ocean, przenosząc myśli do swojej ojczyzny. Uchodźczyni z Wietnamu, kto by pomyślał, że to możliwe, córka chińskiej arystokratki zmuszona do ucieczki z ojczyzny. Jej klientelą była odnosząca sukcesy właścicielka butiku, który zaspokajał tylko najlepszych z najlepszych, żony marszałków polowych i pułkowników. Miała przywiezione ubrania z Paryża i Londynu, brała udział w lunchach i koktajlach. I teraz . . . tutaj, w tym hotelu na Hawajach, aby odpocząć i zregenerować siły przed wylotem do Ameryki na spotkanie z Bradem, jej mężem. Cokolwiek skłoniło ją do poślubienia agenta CIA, mogła mieć każdego... on jednak przypominał jej chłopca stajennego jej ojca, zawsze do niego wracała. Suzie westchnęła, nie chciała myśleć o Bradzie, on nawet jej nie zadowalał, a i tak prawie go nie widywała. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy pomyślała o przełożonym Brada z CIA, który poinformował ją, że musi opuścić kraj, z jego wybałuszonymi oczami i spodniami, pragnącymi dostać się do jej majtek. Pomyślała o sadystycznej przyjemności, jaką czerpała z odmowy.
Zamknęła oczy i otworzyła je ponownie, by zobaczyć bujną scenerię Hotelu Margo, i robiąc to, po raz dziesiąty tego ranka zdała sobie sprawę, że wszystkie oczy na basenie są skierowane na nią. Biedni frajerzy, prawie mogła zobaczyć, jak ich kutasy napinają się w kostiumach kąpielowych w oczekiwaniu. Tylko dlatego, że Hotel miał reputację pięknych kobiet, wszyscy zakładali, że jest uczciwą zwierzyną. Cóż, nie była. Była wyczerpana trzymaniem tych głupków na dystans. A Suzie Wong, w wieku trzydziestu pięciu lat, wciąż była oszałamiająca.
Kiedy wstała z krzesła, aby przejść do basenu, było oczywiste, że jej ciało nie zdradza jej lat. Jej nogi były długie i gibkie, a skóra napięta i promienna, kusząca w gorącym słońcu. Jej pośladki były okrągłe, jędrne i uwodzicielsko nabrzmiałe pod bikini, odsłaniając tylko przestrzeń między dwoma kulami falującej obietnicy… jej piersi wylewające się z białego bikini i brzucha, delikatne i zawsze lekko zaokrąglone, w sam raz za pieszczotę męskiej dłoni.
Mężczyźni pożądali jej, ślinili się i ścigali ją bezlitośnie. Odrzucała je raz po raz, ale bezskutecznie. Zawsze była zimna i wyniosła, ale wydawało się, że to tylko sprawia, że pragną jej jeszcze bardziej.
Gdyby tylko mogła wyglądać jak połowa kobiet z wioski jej ojca, z obwisłymi piersiami i wyniszczonymi troskami ciałami. Przez chwilę zastanawiała się w zadumie nad swoim wczesnym życiem, swoim ojcem, gubernatorem wioski i matką ze starożytnego rodu. Ona, urodzona, by służyć i być rozpieszczana. Znów pomyślała o młodym stajennym, trzynastolatku pobitym na śmierć za to, że ją kochał. Przeleciał ją pewnej nocy w migdałowym gaju i przyłapał ich zarządca jej ojca. Jej pierwsza miłość zabiła za to, że ją kochała. Coś w niej wtedy umarło i już nigdy się nie obudziło, a przynajmniej tak się wydawało... i teraz. Cóż, nie chciała o tym myśleć. A teraz miała siostrzenicę na utrzymaniu, ponieważ zamordowano jej brata i szwagierkę, dziewczynę, która szybko dojrzała do kobiecości, dopiero co wyszła z klasztoru.
Wendy miała teraz trzynaście lat, Suzie opiekowała się nią od szóstego roku życia. Posyłała ją tylko do najlepszych szkół i pilnowała jej bardzo ostrożnie. Wczoraj Wendy była dzieckiem, a teraz... Suzie pomyślała, że dziecko szybko wyrosło na bardzo piękną młodą kobietę. Ostatnio Suzie zauważyła rosnące zainteresowanie Wendy chłopcami i jej uwodzicielski sposób rzucania okiem, ilekroć wchodzili do pokoju. W jakiś sposób zbliżająca się dojrzałość Wendy sprawiała, że Suzie coraz częściej czuła dotyk mężczyzny, może to było poczucie współzawodnictwa, kto wie. Brad nie był zbyt pomocny, prawie nigdy z nią nie był, a kiedy był... Cóż, Suzie wzdrygnęła się, nie chciała za dużo myśleć o Bradze i jego widocznym braku troski o nią, to prawda, była trochę oziębła nawet z nim, ale czy on nie wyczuł, że naprawdę potrzebuje być zajęta. Najwyraźniej nie, jego kochanie pozostawiało tak wiele do życzenia i przez połowę czasu jego umysł wydawał się być gdzie indziej, prawdopodobnie na pracy.
Suzie otrząsnęła się z zadumy, nie ma sensu zatrzymywać się przy Bradze, oto była w tym śmiesznym miejscu, walcząc z zalotami mężczyzn takich jak, no cóż, jak Jed Kranz siedzący naprzeciwko niej, jego brzuch był tak duży, że wątpiła, czy w ogóle uda jej się znaleźć jego kogut, chciał tego tak samo. Ugh, wszyscy mężczyźni byli do siebie podobni, smutni, ale prawdziwi.
Zmysłowa kobieta stała na brzegu basenu, wpatrując się w błękitną, falującą wodę, ptak przeleciał nad jej głową w pełnym wdzięku nurku, a ona również podążyła za nim, żałując, że nie może odlecieć z wiatrem daleko od tego wszystkiego. Wychodząc na powierzchnię, poczuła się odświeżona i przez chwilę znowu zadowolona.
Przez chwilę bawiła się w basenie, chwilowo zapominając o wpatrujących się w nią oczach, nurkując jak delfin i robiąc salta. Naprawdę była cudowną kobietą. Mężczyźni wokół basenu nie mogli powstrzymać poczucia straty, że nie mogą jej posiąść. Gówno. Kto tym razem próbował naruszyć jej prywatność, jej spokój odleciał tak szybko, jak się pojawił.
Zobaczyła parę silnych nóg blokujących jej wyjście z basenu i spojrzała nieco wyżej na ciemnoniebieski jedwabny kostium kąpielowy, na mocno opalone ciało i na oczy Russa Redforda.
- Hej kochanie - zawołał do niej. – Szukałem cię przez cały ranek.
- Och, cześć Russ - uśmiechnęła się nerwowo, spojrzała mu w oczy, a potem znowu odskoczyła. „Przepraszam” powiedziała dość szorstko, starając się unikać dotykania jego ciała, ocierając się o jego penisa, który tak wyraźnie pulsował w jego kostiumie kąpielowym i przez chwilę poczuła podniecenie w pochwie, gdy się do niego zbliżyła. Fala pożądania przeszyła jej ciało i napięła uda, by uniknąć zbytniego kontaktu.
Russ się roześmiał. „Królowa Dziewica ech” – zażartował.
Suzie Wong oblała się szkarłatem, po czym szybko odzyskała panowanie nad sobą i godność, przeszła obok niego do swojego leżaka. Russ obserwował ją z uśmiechem rozciągającym się od ucha do ucha, gdy delektował się pełną krzywizną jej tyłka kołyszącego się w rytmie pulsującego kutasa.
Suzie usiadła, założyła okulary przeciwsłoneczne i przez chwilę uważnie obserwowała Russa. Podniecił ją, to było pewne i był jedynym przyzwoitym mężczyzną w hotelu... właściwie jedynym mężczyzną pragnącym jej ciała. Był oczywiście bardzo inteligentny, w zupełnie inny sposób niż Brad, i niezwykle przystojny. Był profesorem dramatu na jakimś uniwersytecie w Kalifornii, a Wendy, jej siostrzenica, spędzała większość dni z siostrzeńcem Russa, Mikiem. Byli jedynymi młodymi ludźmi w hotelu i naturalnie zostali rzuceni razem… ale także wydawali się „błysnąć”, gdy kładli to na sobie.
Każda kobieta w hotelu chciała, żeby Russ je przeleciał, to było oczywiste, właściwie każdej nocy był z inną kobietą. Suzie wiedziała jednak w głębi duszy, że była jedyną kobietą, której pragnął w hotelu. Nie, nigdy, wzdrygnęła się prawie zbyt gwałtownie, nigdy więcej się nie zakocham, żaden inny mężczyzna, z wyjątkiem Brada i on się nie liczy, nie wejdzie w jej cudowne ciało, nawet jeśli mogą umrzeć z braku tego.
Wyglądała dobrze i twardo na Russa, wydawał się być mężczyzną po trzydziestce, początku czterdziestki, naprawdę trudno było powiedzieć z takim mężczyzną. Jego ciało było tak silne i muskularne i oczywiście bardzo o siebie dbał. Był inteligentny, czarujący, przystojny, miał wszystko, czego kobieta mogła chcieć… ale wiedziała zbyt dużo o mężczyznach, by dać się oszukać, był pożądaniem jak reszta, seksualną bestią.
Pogrążona w myślach Suzie była zszokowana, gdy poczuła blisko siebie obecność innego ciała. Russ pochylał się nad nią, prawie dotykając dłońmi jej piersi.
-Cummon angel - uśmiechnął się. - Czy zamierzasz stopić się na tyle, aby pozwolić mi choć na chwilę z tobą?
Suzie czuła się nieswojo z jego ciałem tak blisko jej, naprawdę odczuwała pożądanie za każdym razem, gdy się do niej zbliżał przez wszystkie lata jej życia na świecie od śmierci jej pierwszego męża, nikt nawet nie zbliżył się, by tak na nią wpłynąć nie wiedziała, co robić. Naprawdę była samotna, tak naprawdę... ale tak naprawdę nie zamierzała być przez nikogo wyruchana, wyruchana i pozostawiona do płaczu w gorącym słońcu, jak wszystkie pozostałe kobiety w hotelu.
— Lubię cię, naprawdę — powiedział poważnie Russ. „Tutaj w hotelu nie ma nikogo, kto mógłby cię potrzymać, twoje oczy są tak uwodzicielskie, jak figlarny kotek. Wy, orientalne kobiety, jesteście takie tajemnicze i pociągające. Pomyślałam, że może nie moglibyśmy wiedzieć, czego chcecie do zrobienia."
Zuzia uśmiechnęła się ciepło. „Dzięki Russ, ale ja nie umawiam się na randki, już ci to mówiłem, jestem tu, żeby dojść do siebie. Moja siostrzenica i ja ostatnio bardzo dużo przeszliśmy i jesteśmy wyczerpani. Potrzebuję trochę ciszy i spokoju”.
„Więc po co wybierać ten hotel, kochanie, z tak dużą ilością akcji, to nie jest dokładnie twoje letnie odosobnienie”. Wyczuwając jej odsunięcie od niego, Russ wstał i odszedł, całkowicie zniesmaczony.
Suzie patrzyła, jak odchodzi, nie oglądając się za siebie, i poczuła się rozdarta na dwoje. Jedna jej połowa chciała oddzwonić do niego i powiedzieć: „Russ, chciałbym pójść z tobą do kina”, a druga połowa czuła odrazę i strach. Pragnęła go i nie... Oh Cod! ... co miała zrobić. Była oziębłą, sztywną suką i wiedziała o tym.
Russ ze złością wkroczył do swojego pokoju hotelowego. Chrystus! ta suka była trudna do zdobycia, ścigał ją bezlitośnie od wielu dni bezskutecznie. Nie mógł jednak wyrzucić jej z głowy, była inna niż inne kobiety, najwyraźniej z dobrej rodziny, miała w sobie coś z wychowania. Był w pobliżu wystarczającej liczby kobiet, by wiedzieć, co to klasa, nawet w orientalnej, a Russ Redford był snobem w sercu, jeśli chodzi o kobiety. Mógł dużo namieszać, ale jeśli chodziło o prawdziwą kobietę w jego życiu, chciał klasy, a ta dama ją miała. Na uniwersytecie słynął z tego, że gonił za złodziejami... i przez wszystkie te lata nikt nie wymknął się przed nim tak jak Suzie. Wydawało się, że nic nie działa z tym rozkosznym kawałkiem cipki!
Wiedział jednak z doświadczenia, że gdy tylko uda mu się przełamać lody, będzie miał w rękach piekielną tygrysicę. Wyczuł jej pragnienie krwi i je miał. Rozerwałby ją na strzępy, cipkę, gdy tylko znalazłby się w niej, gdyby tylko mógł się zbliżyć na tyle, by rozpalić płomień. Cholera, był tak sfrustrowany, że chciał zerwać jej bikini tuż przy basenie, pieprzyć wszystkich wokół. Chciał pieprzyć swojego kutasa głęboko w jej kuszącej cipce i dusić ją nim, aż błaga go, żeby przestał. Chciał... Russ przerwał, zdając sobie sprawę, że Suzie czyta w jego myślach. Coraz trudniej było mu zapanować nad pożądaniem. Cholera, zamierzał ją przelecieć, zamierzał… zaraz! W jego świadomości rodził się plan... ostatnia desperacka próba. W porządku, spróbował innego sposobu… w żadnym wypadku nie skończył.
Odwracając się, by po raz ostatni rzucić okiem na Suzie, zobaczył, że wyszła z basenu, nieważne, że wkrótce ją zobaczy. Odwracając się gwałtownie, skierował się do baru, potrzebował drinka, by dodać sobie odwagi do tego.
Suzie wróciła do swojego pokoju, aby uciec przed palącym słońcem i pozbierać się. Leżała na chłodnych bawełnianych prześcieradłach i czuła, jak po jej ciele powoli rozchodzi się przyjemne, senne uczucie. Była zmysłową kobietą, wiedziała o tym, ale gorzkie doświadczenia życiowe sprawiły, że wyparła się swojej prawdziwej natury. Najpierw chłopiec stajenny jej ojca ją kochał i został zabity, a potem ożenił się z Bradem przez tyle lat, prawie go nie widując, szalejąca wojna, upadek wszystkich starych zwyczajów. Jej ojciec był potężnym człowiekiem i uważał, że posiadanie agenta CIA za zięcia było dla niego jak piórko, więc kazał jej wyjść za niego, a ona oczywiście była posłuszna, tak było na Wschodzie. Brad ożenił się z nią i dwa dni później wyjechał na misję, zostawiając ją brutalną i wstrząśniętą. To było pięć lat temu, aw międzyczasie prawie go nie widywała. A potem w jej życiu pojawił się Randy. Jej ojciec wezwał ją pewnego wieczoru do domu i powiedział jej, że wojna idzie bardzo źle, że chce, żeby zaprzyjaźniła się z pewnym pułkownikiem Randym Newhouse'em. Jej ojciec uważał, że może się im przydać, gdyby musieli szybko wyjechać z kraju. Teraz zdał sobie sprawę, że Brad był mało użyteczny dla rodziny, był z Montaignami, grupą górskich plemion pracujących dla CIA przez ostatnie dziewięć miesięcy, od tamtej pory nikt o nim nie słyszał.
Pułkownik Randy Newhouse i Suzie spotkali się w domu jej ojca. Był miły, wydawał się wrażliwy, czytał poezję, był uważny…
Wstała z łóżka, żeby zdjąć bikini, ponieważ gumka zaczynała wrzynać się w jej ciało. Dostrzegła swoje odbicie w lustrze w szafie i przyjrzała się sobie z obojętnym zainteresowaniem, ale bez większej przyjemności. Jej satynowa skóra miała złocisty odcień opalenizny, z wyjątkiem maleńkich pasków bikini. Patrzyła na swoje napięte, wysokie piersi, zakrzywione w twarde, ciemnoróżowe sutki. Przeniosła wzrok na czarne, jedwabiste włoski na cipce i rozchylając nogi, delikatnie dotknęła miękko uformowanych ust pochwy. Widziała, jak maleńki czubek jej łechtaczki wystaje z czubatej doliny jej pochwy z niemal dziecięcą nieśmiałością. Spojrzała na swoją twarz, wysokie kości policzkowe, tajemnicze oczy, jak je nazwał Russ. Miała klasyczne orientalne oczy w kształcie migdałów, które wyrażały wiele nastrojów. A potem, jakby nagle zawstydzona swoim nieskromnym podglądaniem, narzuciła swój różowy satynowy szlafrok i zamknęła drzwi szafy.
„Mam dobre ciało” — pomyślała — „ale nie przyniosło mi to nic poza bólem”. I znowu pomyślała o kobietach z wioski jej ojca, z obwisłymi piersiami i pomarszczonymi udami. Bóg! Gdyby tylko była starą, bezzębną wiedźmą albo urodziła się brzydka, to nie byłaby przeklęta przez mężczyzn nieustannie pragnących rozebrać ją do naga i zerżnąć. Przez całe życie mężczyźni ją pieścili, a kiedy w końcu wyszła za Brada, jego niezdarność i brutalność sprawiły, że poczuła się zimna.
Potem był Randy i przypomniała sobie, kiedy po raz pierwszy pojawił się w jej życiu. Traktował ją jak damę, nie wydawał się jej pożądać, był wrażliwy i bardzo intensywny.
Spędzili wiele długich popołudni rozmawiając, pijąc herbatę. Pewnego popołudnia zaprosiła go do swojego domu. Jej sługa przyniósł im wino i stała się wyższa, niż kiedykolwiek sobie pozwalała.
Zaczęli się całować, a gorąca obecność mężczyzny przy jej ciele po dziewięciu miesiącach samotności rozpaliła jej namiętności do wybuchowego poziomu. Była też świadoma jego pulsującego podniecenia... ogromnego wybrzuszenia w jego obcisłych spodniach. Tkanina jego krocza zdawała się wydzielać fale w gorącej pokusie, by kontynuować, a tam, gdzie jego stwardniały penis przyciskał tępy czubek do tkaniny, była kusząca mokra plama. Sprośny widok zdawał się rozpalać ją jeszcze bardziej, sprawiając, że bolały ją piersi, a jej sutki stały się wysadzanymi klejnotami rubinami ocierającymi się o jej własną sukienkę.
Nagle rozległo się lekkie pukanie do drzwi, to był Tang, jej sługa, pytający, czy potrzebuje tylko wina. Więc szybko zwolniła go na wieczór i wróciła do Randy'ego. Potem znów byli sami, ocierając się udem o udo, jego twardy kutas płonął w rozgrzanym wzgórku między jej nogami. Randy ją całował, a jego rozgorączkowane ręce rozpinały zamek z tyłu jej sukienki, a ona... O Boże! Jak przysięgała po Bradze, że już nigdy nie zaufa mężczyźnie, ale... Och! Ohhhhhh! ...wyginała plecy w łuk, żeby pozwolić mu...
Wspomnienie miało silny wpływ na Suzie. Leżała na swoim łóżku, jej biały szlafrok rozchylił się lekko, odsłaniając opalone ciało i stwardniałe sutki. Ku swojej głębokiej udręce poczuła teraz, jak jej miękkie, kędzierzawe wargi cipkowe zaczynają pulsować, pulsując z podniecenia w taki sam sposób, jak wiele lat temu. Dreszcze niechcianych doznań przebiegły po jej kręgosłupie i ciele, a ona jęknęła w haniebnej lubieżności, kontynuując swoje zadumy...
Ręce Randy'ego gładko zdjąły jej sukienkę i stanik, a on nagle ściskał i obejmował nagość jej czule mrowiących piersi, jego usta opuszczały jej usta, by ssać jej drżący sutek z głodnym pragnieniem. Jego druga ręka wciąż ściągała majtki z jej wijących się bioder, w dół przez jej wilgotne włosy łonowe, w dół jej nóg, podczas gdy ona... O Boże! ... pomogła zrzucić ostatnią krępującą szatę. A potem rozdarł własne spodnie i koszulę, czyniąc ich oboje nagimi. Jak dobrze pamiętała swój sapnięcie na widok jego niezwykle spuchniętego penisa.
A potem toczył się między jej nogami i na niej, a jej młody, głupi mózg kipiał niepohamowaną pasją. Tak, po cichu błagała go, by kontynuował, żeby jego długi, twardy penis wypełnił jej zachłannie pulsującą cipkę w pełni. Chciała, żeby wślizgnął się między jej podekscytowanie drżące uda i wypełnił jej brzuch swoją grubą, gorąco pulsującą twardością. Była gotowa pozwolić mężczyźnie znowu ją przelecieć.
Jej długie czarne włosy powiewały wokół jej jęczącej twarzy, jej napięte, dojrzałe piersi tańczyły na jej klatce piersiowej, gdy przygotowywała się na niego, na słodki zakazany smak pożądającej męskości... Muskularne biodra Randy'ego przyszpiliły jej wijące się uda do sofy... miękkie czarne loki jej włosów łonowych ocierały się drażniąco o jego poszukującego penisa, łaskocząc go i podburzając go do niespójnych mamrotań szalonego pożądania... biodra zakopały całą jego gęsto pulsującą twardość głęboko w jej gorącej, drżącej cipce.
Ale nagle przypomniała sobie, jak jego słodycz zmieniła się w dziką, nieokiełznaną żądzę. A jego czuła miłość zmieniła się w samolubne ruchanie jej otwartej pochwy!
– Proszę, kochanie – szepnęła do niego. „Pieprz mnie powoli i spokojnie”. Ale nie mógł lub nie chciał słuchać jej próśb. A kiedy wypluł swoją gorącą męską spermę głęboko w jej niezaspokojoną cipkę i brzuch, ubrał się i szybko ją opuścił… po prostu odszedł, by nigdy więcej nie wrócić. Potem naciągnęła suknię na swoją nagość i w zaciemnionym salonie leżała rozbudzona i szlochała przez pół nocy z niezaspokojonej namiętności i gorzkiego bólu. Nigdy, przysięgła, nigdy nie narażę się na to, że znów będę pieprzona przez mężczyznę, dopóki żyję.
Fala wstydu przemknęła teraz przez twarz Suzie, tak jak wiele razy w ciągu tych miesięcy, kiedy wspominała tę bolesną noc.
Nagle ktoś zapukał do drzwi jej pokoju hotelowego!
Suzie owinęła szlafrok ciasno wokół swojego zmysłowego ciała i włożyła parę cienkich jedwabnych majtek, po czym boso podeszła do drzwi.
Na zewnątrz stał Russ Redford. Była oszołomiona jego widokiem i coś w nim sprawiało, że trochę się bała... Poczuła słaby zapach alkoholu wydobywający się z jego oddechu.
"Co chcesz?" — powiedziała ostro.
- Pragnę cię, moja ukochana - powiedział tak słodko, jak tylko mógł. „Och”, alkohol pozwalał mu się ponieść, „Och, tak bardzo cię pragnę!”
I zanim mogła zdecydować, jak poradzić sobie z tą trudną sytuacją, on już był w drzwiach.
- Nie - zawołała, przerażona jego nagle bezpośrednim i lubieżnym podejściem. „Odejdź, proszę! Mówiłem ci już, ja [